środa, 29 sierpnia 2012

 Z estetycznych względów jestem wręcz zmuszona do wstawienia zdjęć dzieła, jakie wykreowała moja mama w jakieś 10 minut.
Dziwna fasola, niespotykana. Dostępna oczywiście na moim bazarku :)




Makaron zapiekany z kurkami i sosem typu: carbonnara.

Jest to przepis, który wymyśliłam po znalezieniu podstaw w gazecie. Dodałam od siebie kilka aspektów i wyszło z tego bardzo smaczne, a do tego dosyć proste danie. 

Z.M: Pierwszą rzeczą jaką zawsze robię gdy usłyszę słowa typu: "opiekany, zapiekany, pieczony itd' jest włączenie piekarnika
przed rozpoczęciem jakichkolwiek czynności.
Pomaga to w dalszej organizacji pracy, bo nie trzeba czekać na rozgrzanie pieca. W tym przypadku polecam nastawić go 
na 150'C.


Przygotowanie kurek i sosu:

Dokładnie umyłam 3-4 garście kurek, po czym większe z nich pocięłam na mniejsze kawałki, aby wygodniej się jadło. 
Na rozgrzany olej wsypałam posiekaną cebulę. Jak nabrała złotego koloru dodałam grzyby. Smażyłam je przez jakieś 10 minut
na średnim ogniu, co jaki czas mieszając. 
Wykorzystałam tutaj banalny sos typu "carbonnara", który perfekcyjnie grał ze smakiem świeżych kurek. 
Do niewielkiej miski wlałam około 5-6 łyżek śmietany (18%) (może być śmietana-kremówka) i jedno jajko. Wszystko dokładnie wymieszałam i dodałam trochę czarnego pieprzu, odstawiłam na bok.

Gotowanie makaronu:

Zagotuj litr wody w czajniku (szybciej) i przelej ją do garnka. Jak woda na nowo się zagotuje dodaj 2-3 szczypty soli
i trochę oliwy, żeby makaron się do siebie nie kleił. Gotuj przez 3 minuty mniej niż jest podane na opakowaniu, ponieważ gorąca temperatura będzie na niego oddziaływać jeszcze w piekarniku. Jak makaron będzie gotowy odlej go w durszlaku.

Z.M: Zawsze zostawiam trochę wody z gotowania makaronu. Jeśli sos do danego makaronu okaże się za gęsty wystarczy dolać kilka
łyżek owej wody. Nie straci on swojego smaku, a nawet zyska głębszy.

Zwieńczenie:

Wstawiłam znowu patelnie na ogień, dodałam makaron i czekałam, aż nabierze on ciemniejszego koloru z kurek i cebuli, 
co jakiś czas mieszając (tutaj polecam drewniany widelec). Dolewałam porcjami sos cały czas mieszając. Powinien on zgęstnieć od ciepła. Kiedy sos był gęsty, a całe danie gorące wyjęłam formę do muffinów i po kolei, do każdej wkładałam
"zawijce makaronowe" (takie jak na zdjęciu). Wstawiłam wszystko do piekarnika i co jakiś czas sprawdzając, czy się nie pali
piekłam przez 15 minut na termo-obiegu.

Podanie:

Bardzo delikatnie wyjęłam makaron z formy, tak, żeby się nie rozwinął i przełożyłam, po 2-3 porcję na talerze. 
Posypałam świeżo startym parmezanem, czarnym pieprzem (też świeżo zmielonym) oraz udekorowałam listkami bazylii 
z własnej mini-uprawy. Jeśli ktoś ma ochotę to polecam udekorować talerz świeżymi pomidorami skroplonymi sosem balsamico i oliwą.

Smacznego :)

No to zaczynamy:


Przyjemność z gotowania jest porównywalna do przyjemności czerpanej z jazdy na rowerze, czy z dryfowania bezwładnie 
po gładkiej tafli jeziora w upalny dzień. Czyli coś co może zrobić każdy. Jeśli masz ochotę na makaron to robisz go dokładnie w taki sposób, żeby Twoje potrzeby były zaspokojone w 100%.
Malarz maluje to, co czuję. Ja gotuję to, co chce w danym momencie zjeść. 
Tak samo jak artysta, nie lubię, kiedy ktoś kopiuje moje dzieło. Wolę, kiedy ten "ktoś" doda coś od siebie. Dlatego też to co Wam zaproponuje nie będzie podpisane do żadnego schematu. Nie mam też w domu miarek, wag etc. Mam za to smak, węch i wzrok, dzięki którym można stworzyć naprawdę niezapomniane dania. To są prawdziwe narzędzia kucharza. Porównywalne do "nieuzbrojonego oka" biologa, który tylko czasami pomaga sobie lupą czy pęsetą. Moją lupą będzie szklana przykrywka od garnka a pęsetą ostry nóż, czy wyciskarka do czosnku (która, swoją drogą, powinna znaleźć się w każdej kuchni). Mam nadzieję, że sposób, w jaki spróbuje Wam przekazać swoje zamiłowanie do kuchni będzie na tyle klarowny i ciekawy, że ktoś kiedyś do mnie napisze: "dobra robota Młoda, tak trzymaj".